- Yhy. - odparłem krzywiąc się.
- Co?! - uniosła się od razu wampirzyca
- Mamy towarzystwo - szepnął porozumiewawczo Ringo
-
Nie - odparłem do niego w myślach wiedząc co chodzi mu po głowie -
Wychodzę. - dodałem po czym upiłem jeszcze łyk coli.
- Nie idź, zabawimy się. - zagadnął
I tak odwróciłem się w stronę tylnych drzwi wyjściowych, ale nie zdążyłem zrobić kroku gdy przed moim nosem stanęła
ona.
Wysoka kobieta o szczupłych i długich nogach, zielonych świdrujących oczach i włosach w odcieniu pszenicy.
- Jev Monaghan. - syknęła opierając smukłą dłoń na moim barku - Cóż za miłe spotkanie. - uśmiechnęła się
- Shevy - samo wypowiadanie jej imienia potwornie bolało - Zgodzę się, ale lepiej wyjdźmy. - wskazałem podbródkiem drzwi.
- Może poznam Twoich przyjaciół. - zasugerowała obrzucając jadowitym spojrzeniem Ringa i Katerinę.
Przyjaciel lekko się uśmiechnął, ale trzymał dystans. Wiedział to i owo od Shevy.
- Chodźmy. - złapałem ją za ramię i pociągnąłem w stronę wyjścia.
-
Miłej zabawy - skwitował Ringo
W odpowiedzi wydałem cichy warkot w jego głowie.
Gdy wydostaliśmy się z pubu na cichą i wąską uliczkę odezwałem się:
- Co ty tu do diabła robisz?!
- Nie takiego powitania się spodziewałam. - rzekła z szelmowskim uśmiechem.
Tyle razy układałem sobie rozmowę z nią w głowie, ale teraz gdy nadeszła
rzeczywistość nie miałem jej nic do powiedzenia. Odwróciłem się do niej
tyłem.
- Szukałam Cię, Jev. - zaczęła
- Miałaś na to 306 lat. - mój głos drżał ze złości
Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - krzyknąłem
- Jev... - jej głos przepełniony był czułością.
- Przestań. - warknąłem
- Wyjaśnię ci... - zaoponowała
Chciałem zaprotestować, ale chciałem znać prawdę. Chciałem wiedzieć dlaczego mój oprawca pozbawił mnie życia.
- Gdy zacząłeś pracować u Piotra od razu zakochałam się w Tobie, ale
nigdy nie miałam odwagi ci o tym powiedzieć... - urwała bo wtrąciłem
swoje 2 grosze
- Mhm, zakochałaś się we mnie i postanowiłaś przemienić mnie w wampira, ciekawe. - gdy to powiedziałem Shevy mnie spoliczkowała.
Posłałem jej spojrzenie pełne nienawiści. Zignorowała to.
- Poprzedniej nocy gdy zapomniałeś swoich szkiców zostałam zaatakowana w
lesie gdy zbierałam kwiaty dla Ciebie i przemieniona. Tamtego dnia
pragnienie było tak silne, że atakowałam każdego, nie panowałam nad
sobą. Zaatakowałam Piotra, a potem gdy zobaczyłam ciebie pochylającego
się nad nim i Twoja mleczno-białą szyje nie wytrzymałam. - skończyła
opowiastkę.
- Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo, Shevy. - odparłem
- Jev, przepraszam. - rzekła skruszenie
Wstałem i odwróciłem się do niej.
- Przepraszasz?! Za co? Przepraszasz, że zmieniłaś mnie w wampira?! Że
pozbawiłaś mnie śmiertelnego życia?! Przepraszasz, bo zrobiłaś ze mnie
potwora! - wykrzyczałem jej prosto w twarz.
- Tak, ale wiem, że żadne przeprosiny nie wynagrodzą ci nieśmiertelnego życia. - zabrzmiało to dziwnie
- Masz rację, nic mi tego nie wynagrodzi, a najbardziej tego łaknienia krwi, żądzy mordu.
Przytknęła dłoń do mojego torsu i wyjęła kołek.
- Zabij mnie. - rzekła chłodno. - Pozbaw mnie tego, co ja ci zrobiłam.
Wyjąłem kołek z jej chudych rąk i roztrzaskałem go o ściany.
Pochyliłem się i pocałowałem Shevy w czoło.
- Nie szukaj mnie. - odparłem po czym zostawiłem ją na uliczce.
Podążyłem w stronę domu.
Katherine?