piątek, 3 października 2014

Od Katherine - CD historii Jev'a

- Nie zadzwonisz do Thomasa, ani Pavla? - zapytał Vlad, przerywając napiętą ciszę. Byliśmy już gdzieś w połowie drogi. W lusterku widziałam, że Jev jechał tuż za nami.
- Zadzwonię - powiedziałam ostro. - Oczywiście, że zadzwonię.
Kątem oka zobaczyłam, jak na jego twarzy zakwita szeroki uśmiech. Wyglądał na bardzo rozbawionego, a drwienie z kogoś - w tym przypadku ze mnie - przyprawiło, by go w jeszcze lepszy nastrój. Nie mogłam mu na to pozwolić.
- Kłamiesz - odrzekł i odwrócił głowę w moją stronę. - A jeśli chodzi o drwienie, to wcale nie sprawia mi przyjemności. Tylko satysfakcje, sprawia u mnie dobry humor... Chyba masz rację. Tak, stuprocentowo. Drwienie z innych sprawia mi przyjemność.
Zacisnęłam dłonie na kierownicy.
- Przestań. Zaglądać. Do. Mojej. Głowy - wysyczałam każde słowo oddzielnie.
Wzruszył obojętnie ramionami.
- To silniejsze ode mnie. Niektórych mocy nie da się wyłączyć. A poza tym jesteś niezwykle ciekawa - spojrzał znacząco na lusterko wsteczne. - Co to za jeden? Zamknęłam przy nim swój umysł. Nie tylko przede mną, ale nawet przed samą sobą - klasną w dłonie. - O! I znowu to robisz?
- Niby co? - warknęłam.
- Zamykasz swój umysł.
Odetchnęłam głęboko, by ukoić stres, lecz jako istota teoretycznie martwa, nie osiągnęłam poprawy.
- Nie twój zasrany interes. To nawet lepiej. Wreszcie możesz się odwalić.
- To doprawdy niezwykłe - kontynuował, zbywając moją uwagę. - Znałem tylko jednego wampira, który potrafił zamknąć swoją własną głowę tak, by nie miał do niej dostępu. Używasz magii? Handlowanie z czarownicami jest niedozwolone.
- Nie używam żadnej magii! I ostatnia wiedźma jaką spotkałam po kilku sekundach była przeze mnie zamordowana! - prychnęłam. - Nienawidzę ich. Myślą, że mają wszystko, tylko dlatego, że noszą przy sobie te pieprzone różdżki.
Zaśmiał się pod nosem.
- Tak myślałem. To wrodzona umiejętność. Albo chodzi o naprawdę silne emocje.
- Spadaj - zakończyłam dyskusję.

 Jev?

Od Jev'a - CD historii Katherine

- Może wyślesz swoich ludzi by zbadali tę tajemniczą substancje? - podsunąłem pomysł.
- Tak, wiem - nacisnęła mocno na ostatni wyraz.
- Możecie pobrać ją z krwi Shevy. - wskazałem podbródkiem samochód. Każdy z nas dobrze słyszał jak głośno chrapała.
- Musimy jeszcze zabezpieczyć dowody - poinstruował nas gostek z trupio bladą twarzą.
- Wiem. - pokiwała głową Katherine.
- Nie ma co się zastanawiać, jedźmy - otworzyłem drzwi mojego samochodu, ale okazało się, że Majestat bedzie jechał własnym.
- Jasne. - mruknąłem i zerknąłem na Shevy. Zapaliłem silnik i pojechałem za czerwonym McLaren'em.


Katherine?