sobota, 24 stycznia 2015

Od Katherine - CD historii Jev'a

Yona nie wyglądała na przejętą. Usiadła na miękkim fotelu i pogładziła pergaminowe dłonie. Oblizała wargi i odchrząknęła, jakby przygotowywała się do kłótni.
- I tak go nie potrzebowałaś - oznajmiła beznamiętnie. - Było ci zbędne. Od wielu lat już nie działało, chociaż było centrum... Nie ważne. To i tak było nieistotne.
Garnek za mną wybuchł. Telekineza w moim wnętrzu zaczęła siać spustoszenie w całej izbie. Dom zaczął się trząść. Okna popękały. Szuflady się pootwierały. A Yona nie okazała nawet cienia strachu. Bynajmniej. Była zachwycona.
- Centrum czego? - odparłam dziwnie spokojnie. To nie był tylko brak serca, czułam, że brakuje mi czegoś jeszcze. Złości, którą mogłabym wyładować na Yonie. Szczęścia, które czułam za każdym razem, gdy oczy moje i Jev'a się spotkały. I miłości. Miłości do życia, do przyjaciół i kawy.
- Centrum twoich emocji, oczywiście - odparła radośnie Yona. - Ale nie martw się. Chociaż w sumie już nie możesz - dodała konspiracyjnie. - Jesteś w stanie dokonać wielkich rzeczy. Ale twoje emocje ci przeszkadzają. Są twoją słabością. Dałam przysługę tobie i tej biednej dziewczynie. Ona jest żywa, a ty - zaśmiała się. - Jeszcze bardziej martwa.
Potem zniknęła w obłokach szarego dymu. I tyle ją widzieli.

Wyszłam na zewnątrz, za nim budynek całkowicie się zawalił. Wsiadłam do mojego McLarena i ruszyłam przekraczając dozwolony limit. Za sobą słyszałam krzyki moich towarzyszy, którzy uciekali z drugiej izby.
Dokładnie zrozumiałam przekaz czarownicy.
A teraz miałam zadanie do wykonania. I wymagało ono dużo krwi i trupów.

Jev?

Od Jev'a - CD historii Katherine

Ogłuszające bicie serca. Pompowanie krwi do żył. Życie.
Shevy w jakiś dziwny sposób znów stała się człowiekiem. Hm. Nie mogłem ją całkowicie uznać za człowieka bo wampirzyca unosiła się nad ziemią.
- Co do diaska? - spytałem zdezorientowany chwytając się za głowę z niemocy.
Vlad, Yona i ja staliśmy i patrzyliśmy na Shevy z rozdziawionymi ustami.
Twarz czarownicy nagle spoważniała i Yona wybiegła z salonu do jakiegoś małego pomieszczenia. Po chwili wróciła niosąc opasłe tomisko.
Yona niosła Grimoire. Księgę zaklęć, którą przeglądałem ostatnie 48 godzin temu, gdy zostaliśmy zaatakowani. Jednak ta księga różniła się od mojej znacząco. Mimo widniejącego tytułu była koloru czerwonego. Wszystkie Grimoire odznaczały się niebieską barwą.
To musiała być jakaś zakazana księga, tylko dla czarownic i wtajemniczonych.
Czarownica nie zważając na nasze ogromne zdziwienie zaczęła szeptać do siebie, w nieznanym nam języku. Odgadłem, że ten język jest taki jak Grimore - zakazany dla innych stworzeń Mroku.
- Yono... - szepnąłem próbując przerwać napiętą ciszę, która była głośniejsza niż krzyk
- Cichaj! - odparła posyłając mi spojrzenie pełne dezaprobaty. - Katherine się budzi. - mruknęła kładąc Grimoire na drewnianym stoliczku.
Sekundę po tym jak Yona opuściła pomieszczenie, razem z Vlad'em poderwaliśmy się z miejsca i ruszyliśmy ku księdze.
- Nie znam tego rodzaju Grimoire - zamyślił się jakby wertując swoją pamięć.
- Ja też nie. - potwierdziłem.
Vlad przejechał kredowymi dłońmi po okładce i otworzywszy księgę musnął krawędź pierwszej strony.
Chciał otworzyć drugą stronę, ale przerwał mu donośny krzyk Yony.
- Jev! Vlad! Chodźcie tu! - wołała.
Nagle zorientowałem się, że Shevy zniknęła.

Katherine?