Nie zostaliśmy długo, ku
przykrości Pavla i Thomasa. Vivienne już po pół godzinie zaczęła narzekać, jak
to na dziecko przystało. Musiałam jednak przyznać, że trzymała się dzielnie i
chętnie uczestniczyła w rozmowach ze starszymi wampirami. Nikt nie potrafił
zrozumieć, jakim cudem ona ma kilka dni, wygląda na pięć lat i gada jak
dwudziestolatka. Dla mnie to również pozostanie tajemnicą. Nie żebym narzekała.
Kochałam swoją córkę taką, jaka jest i być może kochałabym ją mniej, gdyby
wcale nie była taka dziwaczna. I urocza. Głównie urocza.
Kolejny raz, wsiadając do
McLarena, uśmiechnęłam się do siebie. Naprawdę tęskniłam za tą drgającą
kierownicą pod moimi dłońmi, cichym zapłonem i nawet za wkurzającymi
kierowcami, którzy zatrzymywali się tylko, by popatrzeć na moje cudeńko. W
końcu sama jazda próbna w Mc’u kosztowała milion dolców, nie mówiąc już o
funtach. Biedni, ludzcy biedacy.
Gdy dotarliśmy do domu, książki,
które dał mi Lucyfer, leżały na blacie w kuchni, wyglądając niemal groźnie.
Chyba naprawdę chciały zostać jak najszybciej przeczytane. Zbliżała się już
północ, co oznaczało, że został mi tylko jeden dzień do pierwszego paktu.
Normalnie nie mogłam się doczekać. Szybko złapałam za książki i powlokłam się
do gabinetu.
Spojrzałam na pierwszą księgę z
czarną i grubą okładką. Miała napisane na niej: „Kodeks postępowania demona. Za
złamanie zasad grozi wieczność w otchłaniach piekielnych by Lucyfer”. Aha.
Tylko tyle mogłam z siebie wydusić po zobaczeniu tej książki. Druga zaś była
bardzo podobna, ale głosiła: „Jak w 666 kroków stać się idealnym demonem by
Lucyfer”. Ten to ma przed sobą karierę literacką, pomyślałam, otwierając
książkę o prawie.
Jakieś dwie godziny później,
kiedy byłam już w połowie (ale głównie dlatego, że większość przekartkowałam),
do drzwi mojego gabinetu zapukał Christopher.
- Mogę zostać czy mam iść do
domu? – zapytał, wychylając się zza framugi.
- Jak chcesz to możesz iść –
machnęłam w jego stronę niedbale dłonią. – Dam sobie radę. Tylko, jak będziesz
wychodził, to zadzwoń do pani Freydaz i powiedz, żeby jutro przyszła do pracy.
Spojrzał na mnie z
niedowierzeniem.
- Jest druga w nocy – oznajmił,
patrząc na zegarek.
Wzruszyłam ramionami.
- Faktycznie. To zadzwoń jutro –
po tym go odprawiłam, a on pokręcił głową i wyszedł, zostawiając mnie samą w
moim gabinecie z dwoma, dosłownie piekielnymi, tomiskami.
Rankiem wreszcie skończyłam.
Zdziwiło mnie to, że do tej pory nie zachciało mi się spać, jednak, gdy
przeczytałam „Jak w 66 kroków stać się idealnym demonem by Lucyfer”
dowiedziałam się, że demony nie muszą spać, bo są martwe bardziej, niż inne
nadnaturalne stworzenia. Dowiedziałam się również, jak wygląda potęga wliczając
wszystkie rasy na świecie. Najsłabsze były zwierzęta, a potem zbłąkane dusze.
Potem oczywiście śmiertelnicy, a następnie Cienie, czyli te demony wyjęte spod
prawa. Zdziwiło mnie to, jak nisko padają nieumarci, tacy jak wampiry,
wilkołaki czy czarownice, ponieważ byli zaraz nad Cieniami. Następne były
demony i anioły. Najwyraźniej mieliśmy taki sam zasób mocy. Okazało się, że
Lucyfer jest zwyczajnym demonem tylko z takim jakby doładowaniem elektrycznym.
Na tym samym podium stali również Żniwiarze, którzy pomagali Śmierci zabierać
dusze. Demony z nimi współpracowały. Potem był jakiś Mroczny Pan, o którym
pierwszy raz słyszałam. W ogóle to bardzo głupia nazwa, pomyślałam. Potem
Czterej Jeźdźcy Apokalipsy, którymi rządziła Śmierć. Zaraza, Wojna i Głód
przebywały obecnie gdzieś na środku mapy, psując życie małym, wychudzonym
murzynkom. Potem, oczywiście, był Bóg.
Zastanowiłam się, czy będę mogła
kiedyś Go spotkać. To by było fajne. Mogłabym go obwinić o to całe zło na
świecie, chociaż to chyba była zasługa mojego nowego przełożonego. Oj, trudno.
Bóg stworzył ten okrutny świat, więc i on powinien za niego odpowiadać.
Wszyscy, którzy byli wyżej, mogli
z łatwością pozbyć się tych niżej. Słodko. To tak, jakby faktycznie trwał tu
jakiś pieprzony krąg życia.
Z hukiem zamknęłam ostatnią
księgę i poszłam zrobić sobie latte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz